Po tragedii
W ostatnim czasie wszystkie wawerskie sprawy przysłoniła tragedia jaka wydarzyła się 10 maja br. w Szkole Podstawowej nr 195 przy ulicy Króla Maciusia. Dotknęła ona nas wszystkich. To nie jest przecież normalne, że 15-latek zabija swojego równieśnika. Słusznie stawiane są teraz pytania czy można było temu zapobiec.
Za bezpieczeństwo uczniów na terenie szkoły odpowiada dyrekcja i nauczyciele. Paradoks polega na tym, że za tą ogromną odpowiedzialnością nie idą żadne twarde narzędzia, z których szkoła mogłaby korzystać.
Nauczyciel nie może przeszukać plecaka czy rzeczy osobistych ucznia. Nie ma też uprawnień do posługiwania się narkotestami.Dyrektor nie może ucznia zawiesić ani wyrzucić ze szkoły. Owszem, uczeń może dostać minusa, jedynkę czy punkty ujemne z zachowania do elektronicznego dziennika. Uczeń może pójść nawet na dywanik do pedagoga czy dyrektora szkoły. Problemem tych kar jest jednak to, że przestały one cokolwiek znaczyć. Szczególnie wobec trudniejszych uczniów. Wizyta u dyrektora nie wzbudza już strachu, a raczej dumę i zadowolenie z możliwości posiedzenia na wygodnym fotelu w dyrektorskim gabinecie. Nagrody, takie jak dobra ocena czy możliwość uczestnictwa w klasowej wycieczce też nie są wystarczającą marchewką.
13 maja br. w marszu milczenia wyrażającym sprzeciw przeciwko przemocy i solidarność z uczniami podstawówki dotkniętej tragicznym wydarzeniem wzięły udział setki mieszkańców Wawra. Były transparenty, świece, zaduma i modlitwa. To wszystko jest potrzebne.
Potrzebna jest także głęboka refleksja nad tym co się stało wraz z analizą podejmowanej współpracy z dzieckiem, które stało się sprawcą zbrodni. Zastanowić się trzeba przy tym nad relacjami pomiędzy uczniami i rodzicami a nauczycielami oraz ewentualnymi zmianami w prawie i procedurach, aby szkoła była miejscem bezpiecznym.